niedziela, 31 lipca 2016

♥41 - Ulubieńcy lipca

Hej kochani!
Ponieważ dziś jest ostatni dzień lipca, postanowiłam przygotować następną cześć ulubieńców miesiąca.
Nie mogę uwierzyć, że minęła już dokładnie połowa wakacji. Przecież niedawno dopiero świętowałam ich rozpoczęcie ...
Ale nie ma co rozpaczać, pozostało jeszcze 31 dni wolności które trzeba jak najlepiej wykorzystać ;)


Napój miesiąca
W tym miesiącu towarzyszyły nam czasem silne upały, którym koniecznie trzeba było w jakiś sposób zapobiec. Chyba nic nie ochładza i orzeźwia bardziej niż zimny napój z lodem. Ostatnio niemalże codziennie piję szklankę zimnej wody z cytryną i lodem. Połączenie to świetnie gasi pragnienie,  ma pozytywny  wpływ na zdrowie, a do tego jest bardzo smaczne.



Piosenka miesiąca
Pewnie wiele z Was słyszało chociażby w radiu nową piosenkę Adele. Według mnie jest bardzo wesoła, melodyjna i łatwo wpada w ucho, a jej kolorowy choć minimalistyczny teledysk idealnie pasuje do wakacyjnych klimatów.




Jedzenie miesiąca
Moim ostatnim wielkim odkryciem stały się pianki Marshmallow. Świetnie smakują nie tylko jedzone na sucho, ale także kawa lub gorąca czekolada z ich dodatkiem jest wprost wyśmienita. Moje ulubione to truskawkowo-śmietankowe :)




Książka miesiąca
W tym miesiącu przez komletny przypadek udało mi się przeczytać niezwykle poruszająca książkę "Między życiem a życiem". Może nie jest to idealna lekka lektura na wakacjny wypoczynek, ponieważ jest dość trudna i trzymająca w napięciu. Niemniej jednak gorąco polecam ją przeczytać, jest naprawdę świetna!

Jest inna niż wszyscy.
Od kiedy pamięta, żyje podwójnie.
Co 24 godziny następuje przeskok z jednego życia do drugiego, z jednej tożsamości do drugiej, z bogatego Wellesley do skromnego Roxbury.
Sabine z Wellesley ma wszystko, czego tylko pragnie. Imponujące przyjaciółki, drogie ciuchy, rewelacyjne stopnie w szkole i chłopaka, którego wszyscy jej zazdroszczą. Przyszłość wygląda różowo.
Sabine z Roxbury ma niezamożnych rodziców i wykolejonych przyjaciół – a kiedy jej tajemnica wychodzi na jaw, perspektywy jeszcze mocniej się zawężają. Lecz dzięki temu spotyka Ethana. Jest wspaniały, intrygujący, przyprawia o zawrót głowy.






Gra Miesiąca
Pewnie wiecie już, że ostatnio udało mi się nabyć najnowszą grę z serii Lego, a mianowicie Lego Star Wars: Przebudzenie Mocy. Gra ta bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, dlatego koniecznie musiała się pojawić w ulubieńcach.




Film miesiąca
Od dwóch dni w kinach obejrzeć można nową część znanej na całym świecie"Epoki Lodowcowej".
Ponieważ od dziecka uwielbiam ten film, musiałam ją zobaczyć. Udało mi się nawet być na przedpremierze dokładnie tydzień temu. Myślę że jest to jak najbardziej produkcja godna uwagii.



A jacy są Wasi wakacyjni ulubieńcy?

czwartek, 28 lipca 2016

♥40 - Unboxing #1: Lego Star Wars: Przebudzenie Mocy + recenzja

Hej kochani!
Pewnie większość z Was słyszała już o nowej części filmu z serii Star Wars, powstałej w grudniu zeszłego roku. Osobiście miałam okazję być na jej premierze w kinie. Mimo że nigdy nie byłam fanatyczką Gwiezdnych Wojen to najnowszy film całkiem mi się podobał, szczególnie efekty specjalne ;)
Ze względu na kontynuacje światowej serii, firma Traveller's Tales postanowiła stworzyć nową grę komputerową, wykorzystując tytuł przewodni filmu.
Od 28 czerwca (czyli dokładnie od miesiąca) w większości sklepów można nabyć grę Lego Star Wars: Przebudzenie Mocy.
Ponieważ ja wraz z moim bratem od lat jesteśmy wielkimi miłośnikami wszelkich gier Lego, wiedzieliśmy że musi ona dołączyć do naszej kolekcji.  Jesteśmy w posiadaniu prawie wszystkich do tej pory wydanych "klockowych" gier. Długo czekałam na nową produkcję, ale opłacało się - i to jak!
W końcu wczoraj wybraliśmy się na spontaniczny wyjazd do pobliskiej galerii. Do domu wróciliśmy z piękną, nowiutką edycja specjalną właśnie tej gry.
Co prawda z 10 minut zajęło nam zastanowianie się czy wziąć wersję normalną czy edycję specjalną, ale ostatecznie mój brat zdecydował się dopłacić te 20 zł i złote pudełeczko trafiło w nasze ręce.

Zacznijmy od tego, jak prezentuje się gra z zewnętrznej strony.
Edycja specjalna, w przeciwieństwie do zwykłej, jest zapakowana dodatkowo w złoty kartonik.


W środku znajdziemy opakowanie z płytą oraz saszetkę z bonusem w postaci klocków Lego, z których można samodzielnie ułożyć pojazd kosmiczny, w tym przypadku wahadłowiec Kylo Ren'a.


 Myślę, że taka figurka to niezły gadżet ;) Najlepiej prezentuje się na biurku, koło monitora wyświetlającego obraz gry. 





Kolejne bonusy które zawiera edycja specjalna możemy znaleźć już podczas rozgrywki.

Teraz najważniejsza część posta, czyli rozgrywka ;)
Byłam bardzo, bardzo ciekawa jak wyglądać będzie kontynuacja gier Star Wars z Lego, ponieważ premiera ostatniej z tej serii odbyła się w 2011 r. czyli 5 lat temu.
Najpozytywniej zaskoczył mnie fakt, że w grze możemy usłyszeć po raz pierwszy polski dubbing. W poprzednich częsciach postacie posługiwały się jedynie językiem angielskim, a my musieliśmy zadowolić się polskimi napisami. Uważam że jest to zmiana jak najbardziej na plus, ponieważ w dużym stopniu ułatwia rozgrywkę.
Od jakiegoś czasu z produkcji firmy TT możemy korzystać tylko bezpośrednio przez serwis Steam, co ma oczywiście swoje wady i zalety.
Po ponad dwóch godzinach instalacji, gra w końcu była gotowa do uruchomienia.
Pierwsze co szczególnie wpadło mi w oko to zupełnie nowy, ulepszony interfejs. W niczym nie przypomina on swoich poprzedników, co możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej

Lego Star Wars: Przebudzenie Mocy


Lego Star Wars: Complete Saga z 2007 r.


Kolejną rzeczą jest grafika. Jest to oczywiste że wraz z rozwojem technologi grafika również staje się coraz lepsza, ale musiałam o tym wspomnieć. Tutaj jest ona naprawdę oszałamiająca.

Lego Star Wars: Complete Saga z 2007 r.


Lego Star Wars III z 2011 r. 

Lego Star Wars: Przebudzenie Mocy z 2016 r.


Widok z perspektywy gracza:

Lego Star Wars III z 2011 r.

Lego Star Wars: Przebudzenie Mocy z 2016 r. 

Fabuła gry jest naprawdę bardzo ciekawa, pełna różnorodnych misji i celów. Każdy, nawet najmniejszy szczegół jest idealnie dopracowany, przez co rozgrywka przebiega bardzo przyjemnie.
To samo dotyczy również postaci, które teraz wykonują jeszcze więcej interakcji.
Długość misji jest świetnie dopasowana i nie ciągnie się w nieskończoność, jak to czasem bywało.
Jeżeli chodzi o trudność - oceniłabym ją jako średnią. Czasami zanim coś wykonamy trzeba się dużo namyślić. Nie zapominajmy jednak o naszych niezwykle pomocnych postaciach które ciągle udzielają nam cennych wskazówek, mówiąc dodatkowo w języku polskim.
Grę mozna zakupić w większości sklepów z elektroniką. Moja pochodzi ze sklepu Media Markt, w którym cena za wersję postawową wynosi 79,99 zł, a edycję specjalną 99,99 zł
Podsumowując, jestem naprawdę bardzo zaskoczona tą kontynuacją. Uważam że jest to świetna gra na rozluźnienie, oraz zabicie czasu (uwierzcie, grając w nią czas pędzi niesamowicie szybko). Najlepiej oczywiście gra się w nią w dwie osoby, w końcu w tym celu została ona stworzona ;)
Zdecydowanie polecam!

niedziela, 24 lipca 2016

♥39 - Recenzja: kawy z Costa Coffee

Hej kochani!
Ostatnio nadarzyło się wiele okazji na to, abym mogła odwiedzić moją ulubioną kawiarnię.
Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, bo jak już zapewne wiecie - kocham kawę pod każdą postacią, a tu jest ona po prostu wyśmienita.
Z racji tego że w te wakacje dość często tam się zjawiam, udało mi się już przetestować kilka kaw  o których chciałabym Wam dzisiaj napisać.

Zacznijmy od tego, czym jest w ogóle Costa Coffee?
Śmiało mogę zaliczyć tę kawiarnię do moich najbardziej ukochanych miejsc na całym świecie. Oprócz delektowania się wspaniałą kawą, możemy również zjeść pyszny deser, wsłuchiwać się w wspaniałą muzykę i zachwycać się tamtejszym niezwykle ciepłym i przytulnym klimatem.
Uwielbiam to miejsce!



Kawiarnia ma w ofercie bardzo dużo wszelkiego rodzaju napojów - od rozgrzewających w chłodne dni kaw aż do mrożonych, świetnie orzeźwiających w upalne dni smoothies.

W dzisiejszym poście chciałabym podzielić się z Wami moją opinią na temat czterech przeróżnych kaw. Testowanie ich sprawiło przeogromną przyjemność :)

1. Chai latte - Tiger
Czyli połączenie słodkiego latte z cynamonem i kardamonem. Brzmi świetnie, ale jak smakuje?
Otóż dokładnie tak samo! Na początku bałam się że okaże się to być ciężki i gorzki smak kawy z przyprawami korzennymi, ale na szczęście się myliłam. Pomimo bardzo mocno wyczuwalnego cynamonu z kardamonem, kawa jest słodka co jak najbardziej mi odpowiada. Polecam miłośnikom słodkich ale nie przesłodzonych kaw, które kuszą swoim niebanalnym smakiem.



2. Caramel Macchiato
Latte z dodatkiem dużej ilości karmelu z nutą wanilii. Karmel jest tu bardzo mocno wyczuwalny, z pewnością dominuje w tej kompozycji. Wanilię czuć dużo mniej gdzieś tam w tle, ale faktycznie jest. Smaczna kawa, ale jak dla mnie zdecydowanie za słodka. Kawa dla prawdziwych miłośników słodyczy ;)


Teraz przejdźmy do oferty sezonowej, która zawiera dwie nowe kawy, a mianowicie ciasteczkową mochę i migdałowo - wafelkową latte. Obydwie nowości będą dostępne tylko przez ograniczony czas, więc polecam jeszcze teraz je wypróbować :)



3. Ciasteczkowa mocha
Espresso z dodatkiem czekolady i maleńkich kawałków ciasteczek. Wbrew pozorom jest to najmniej słodka kawa ze wszystkich czterech przeze mnie dzisiaj opisanych. Czekolada jest bardzo mało słodka, raczej powiedziałabym że jest to czekolada gorzka, albo zwykłe nieposłodzone kakao. W czekoladowej mieszance pływa wiele małych ciemnobrązowych ciasteczek, zapewne również kakaowych. Całość smakuje całkiem dobrze, chociaż ja spodziewałam się bardziej słodkiego i intensywnie czekoladowo-ciasteczkowego smaku.

4. Migdałowo - wafelkowa latte
Latte z syropem migdałowym i pokruszonymi wafelkami, czyli mój nowy ulubieniec.
Kiedy zobaczyłam że do oferty weszła kawa z dodatkiem moich ukochanych migdałów, nawet się nie zastanawiałam nad wyborem. Tak jak przypuszczałam,  smakowała wyśmienicie. Migdały przeplatają się wraz z wafelkami, tworząc świetną, słodką kompozycję. W przeciwieństwie do kawy opisanej przeze mnie powyżej, smak tej jest bardzo intensywny. Szkoda że jest ona dostępna tylko w ofercie specjalnej, bo jest naprawdę smaczna!

A jakie kawiarnie Wy lubicie najbardziej?

wtorek, 19 lipca 2016

♥38 - Recenzja: "Mango, nie mów nikomu" - Wendy Mass


Hej kochani!
Po krótkiej przerwie powracam wraz z nową recenzją książki "Mango, nie mów nikomu" autorstwa Wendy Mass.
Tytuł ten wpadł w moje ręcę zupełnie przez przypadek, kiedy szukałam w księgarni jakichś książek idealnych na wakacje. Wtedy zauważyłam ją. Po opisie z tyłu okładki, pomyślałam że jakaś opowieść o trzynastolatce i jakże różowym i cudnym życiu nie zaszkodzi, tym bardziej że przecież o to mi chodziło.

Jestem Mia. Mam 13 lat. Mam niesamowitego kota o imieniu Mango… A wiecie dlaczego mango? I właśnie tu zaczyna się pewien kłopot. Mango – bo jego mruczenie ma barwę tego owocu… A liczba cztery ma kolor czerwony. To się stało pewnego dnia, kiedy zmarł mój ukochany dziadek. Litery i liczby zaczęłam widzieć jako kolory. Jestem nieco przerażona, tym bardziej że zaczął się rok szkolny, z matmy mam już dwie jedynki i nie mam ochoty być jeszcze szkolnym dziwadłem. Wiesz tylko Ty, Mango. I nie mów nikomu. 

 Jak się okazało, nic bardziej mylnego.
Mia, główna bohaterka lektury, okazała się być niezwykłą i trochę różniącą się od rówieśników dziewczyną, która wcale nie prowadziła łatwego życia.
Wszystko to przez kolory których dostrzegała zdecydowanie za dużo. Widziała je na każdym kroku - rysując, czytając, czy nawet słysząc wypowiadane przez kogoś słowo.
Mii kompletnie to nie przeszkadzało. Bardzo lubiła swoje nad wyraz kolorowe życie i nie zamierzała go zmieniać. Do czasu, gdy kolory zaczęły ją rozpraszać, przeszkadzając jej w nauce. Wtedy skrywana przez nią przez trzynaście lat tajemnica wyszła na jaw. Co dalej wydarzy się w życiu Mii? Czy nadal będzie ono takie kolorowe?

Jeżeli chodzi o główną bohaterkę - czasami jej odmienność i inne spojrzenie na świat może trochę irytować, ale ogólnie wydaje się być miłą i sympatyczną dziewczyną.
W jej niezwykle otwartej, śmiałej i pozytywnie nastawionej do życia osobie kryje się również cień wrażliwości. Ogólnie nawet ją polubiłam i myślę, że jej charakter będzie pasował wielu osobom.
Drugą wartą uwagi osobą jest Roger - kolega z klasy Mii. Przyznam, że na początku było mi go trochę żal, bo wydawał się być bardzo koleżeński i sympatyczny, a Mia postanowiła go ignorować, skupiając się wyłącznie na sobie i swoich dolegliwościach. Na szczęście, później ich relacja się polepszyła ;)
Podsumowując, książka była lekka, ale zarazem ciekawa. Działo się w niej dużo rzeczy i to nie zawsze pozytywnych, czasem wręcz nieprzyjemnych. Mogę więc śmiało ją polecić.

Moja ocena: 7/10
~Avellime



poniedziałek, 11 lipca 2016

♥37 - Recenzja: Yankee Candle - Mango Peach Salsa

Hej kochani!
Wielkie upały niestety powróciły. Mam nadzieję, że szybko się ochłodzi bo nie przepadam za taką pogodą. Mimo bardzo wysokiej temperatury, nie zrezygnowałam jednak z palenia wosków i świec zapachowych ;)
W lato staram się palić jak najdelikatniejsze i nieprzytłaczające zapachy, a ten który Wam dzisiaj opiszę jest właśnie jednym z nich.

Splątane w tanecznym uścisku i poruszające się w rytm salsy owoce tworzą wokół siebie nastrój cudownej, letniej egzotyki. Salsa sporządzona z dojrzałych cytrusów, soczystego mango, uwodzącej słodkim nektarem brzoskwini to prawdziwy, tropikalny koktajl, dla równowagi doprawiony szczyptą różowego pieprzu i pobudzającego imbiru. Owocowy taniec, owocowy shake, owocowa przygoda przeżywana na rajskiej plaży. Po prostu – doskonale skomponowany, pięknie pachnący, w pełni naturalny wosk Mango Peach Salsa, który zaprasza do tańca, karmi ciało i uwodzi zmysły obietnicą egzotycznych wakacji.

Ogólnie nie przepadam za typowymi owocowymi zapachami, ale postanowiłam zrobić jeden wyjątek i dać szansę temu woskowi.
Sięgnęłam po niego głównie dla tego, że szukałam jakiegoś zapachu idealnego na ciepłe, wakacyjne dni. Na sucho pachniał przepysznie owocowo i odrobinę egzotycznie, więc jak mogłam się na niego nie skusić?
Producent opisuje ten zapach jako mieszankę mango, brzoskwini, różowego pieprzu i imbiru. Faktycznie, może czuć tu troszkę różowego pieprzu i imbiru, ale raczej gdzieś tam w tle. Na pierwszy plan wychodzą soczyste mango i brzoskwinia, które zdecydowanie dominują nad wszystkimi innymi nutami. Mieszanka tych dwóch owoców pachnie obłędnie owocowo i soczyście, aż chciałoby się ją zjeść. Obrazek na etykiecie idealnie oddaje zapach tego wosku, dla mnie pachnie on po prostu sałatką ze świeżych owoców. Oba owoce czuć równie intensywnie, cały czas się one przeplatają tworząc świetną kompozycję.
Zapach jest bardzo intensywny, ale w żadnym stopniu nie powoduje zawrotów głowy. Po zgaszeniu utrzymuje się naprawdę długo, w moim przypadku czułam go nawet na następny dzień od jego zgaszenia. Dla większości jest to zapewne pozytywna cecha, jednak ja wolę kiedy zapachy po jakimś czasie się ulatniają i znikaja bez śladu. W przypadku tego, musiałam wietrzyć pokój, ponieważ po jakimś czasie zaczął mnie trochę męczyć.
Niemniej jednak polecam miłośnikom intensywnych, owocowych i słodkich zapachów :)

~Avellime


piątek, 8 lipca 2016

♥36 - Recenzja: "Złodziej Pioruna" - Rick Riordan

 Hej kochani!
Ostatnio w końcu udało mi się przeczytać książkę autorstwa Rick'a Riordan'a. Czytałam wiele pozytywnych recenzji i opinii na temat jego książek, więc postanowiłam, że muszę którąś przeczytać.
Podczas ostatniej wizyty w bibliotece, w moje ręce wpadł "Złodziej Pioruna", którego recenzję będziecie mogli przeczytać w dzisiejszym poście.


Wiecie co, wcale nie chciałem być herosem półkrwi. Nie prosiłem się o to, żeby być synem greckiego boga. Byłem zwyczajnym dzieckiem: chodzącym do szkoły, grającym w koszykówkę i jeżdżącym na rowerze. Nic szczególnego. Dopóki przez przypadek nie wyparowałem nauczycielki matmy. Wtedy się zaczęło. Teraz zajmuję sie walką na miecze, pokonywaniem potworów, w czym pomagają mi przyjaciele, a poza tym staram się po prostu przeżyć. Przedstawiam wam opowieść o tym, jak Zeus, bóg niebios, uznał, że ukradłem mu piorun - a rozgniewany Zeus to naprawdę spory problem.

Zacznę od głównego bohatera lektury - Percy'ego Jacksona. Percy jest dwunastoletnim chłopcem oraz synem jednego z greckich Bogów. Mimo swojej odmienności, jest przesympatyczną osobą, z wielkim poczuciem humoru. Byłam zaskoczona, w jak dużej mierze jest on podobny do mnie i to nie tylko z wyglądu, ale także z charakteru. Cóż, ja również uwielbiam niebieski kolor i nie przepadam za całą serią opowiadań o Tomku Sawyer'rze ;P
Pewnego dnia, chłopiec w obawie o swoje życie i bezpieczeństwo, wyjeżdża na obóz. I to nie na taki zwykły obóz, tylko obóz dla Herosów.
Spotyka tam wielu rówieśników, o podobnych do niego mocach, między innymi Grover'a i Annabeth, którzy później zostają jego kompanami podczas podróży. Mimo tęsknoty za swoim domem, Percy'emu bardzo spodobało się życie w obozie, u boku swoich przyjaciół.
W końcu dowiaduje się o kradzieży najważniejszego z piorunów Zeusa. Postanawia więc pomóc w znalezieniu niezwykle cennej zguby, tym bardziej że to on został oskarżony o jego kradzież.

Ogólnie książka bardzo przypadła mi do gustu. Autor miał na nią bardzo ciekawy pomysł, połączenie mitologii greckiej  z życiem zwykłego dwunastolatka przyniosło zadowalające efekty. Bardzo polubiłam występujące w niej postacie - Percy, Grover i Annabeth tworzą naprawdę zgraną paczkę!
Oprócz świetnego pomysłu i bohaterów, książka posiada wiele zwrotów akcji, przez cały czas coś się dzieje. Z pewnością powrócę jeszcze do tej serii, bo jestem bardzo ciekawa dalszych losów bohaterów. Bardzo spodobał mi się również styl pisania Rick'a Riordana, dlatego mam już zarezerwowaną następną jego opowieść, nie mogę się doczekać aż zacznę ją czytać ;)

Ocena: 8,5/10
 ~Avellime

 

środa, 6 lipca 2016

♥35 - "The Summer Reader Book Tag"

Hej kochani!
Zostałam nominowana do "The Summer Reader Book Tag" przez Susan Kelley, której bardzo serdecznie dziękuję ♥
Nie przedłużając, zaczynajmy.




1. Lemoniada - książka, która gorzko, żałośnie się rozpoczęła, ale potem stała się lepsza.
"Girl Online: W Trasie" -  Zoe Sugg 
Na początku książka była bardzo nudna i nieciekawa, przez co nie miałam chęci aby ją dalej czytać. Po jakimś czasie postanowiłam dać jej drugą szansę i nie zawiodłam się.


2. Złote słońce - książka, która wywołała u ciebie niezrównany uśmiech.

"Felix, Net i Nika i (nie)bezpieczne dorastanie" - Rafał Kosik
Niektóre momenty w tej książce były na prawdę zabawne i wywoływały na mojej twarzy wielki uśmiech.


3. Tropikalne kwiaty - książka, której akcja rozgrywa się za granicą.

"Chwila Szczęścia" - Federico Moccia
Akcja pierwszej części z tej serii odbywa się we Włoszech, zaś druga już w Polsce.
4. Cień drzewa - książka, w której tajemniczy lub mroczny bohater został przedstawiony jako pierwszy.

"Harry Potter i kamień filozoficzny" - J. K. Rowling
Chyba każdy wie kim jest Harry Potter. Przez to że przeżył atak Lorda Voldemort'a, oraz przez jego bliznę na czole w kształcie błyskawicy, był uważany przez wszystkich za bardzo tajemnicze dziecko.


5. Plażowy piasek - książka, która była ciężka w czytaniu, a jej akcja ledwo się rozwinęła.

"Gone: Zniknęli" -  Michael Grant
Książka licząca 526 stron, przez które dosłownie nie mogłam przebrnąć. Cierpliwie czekałam na rozwinięcie akcji, ale niestety na marne.


6. Zielona trawka - bohater, który był pełen życia, sprawiał, że się uśmiechałaś.

"W śnieżną noc" - John Green
Diuk, jedna z bohaterek tej książki, bardzo przypadła mi do gustu. Ma ciekawy charakter i jest jedną z moich ulubionych postaci.


7. Arbuz - książka, która miała jakiś soczysty sekret.

"Klątwa Neferet" - P.C. Cast, Kristin Cast
No cóż...  już na początku książki można dostrzec coś w jednej z postaci...


8. Kapelusz na słońce - książka osadzona w ogromnym wszechświecie.
"Fobos" - Victor Dixen
Akcja tej książki odbywa się w kosmosie, który jest inaczej ogromnym wszechświatem.

9. BBQ - książka, której bohater był opisywany jako przystojniak.
"Rywalki" - Kiera Cass
Nie, wcale nie chodzi mi o Maxona ;P
Otóż mam na myśli Aspena, gwardzistę i dawną miłość Ameriki. W książce nie raz był on opisywany jako "przystojniak".
~Avellime

niedziela, 3 lipca 2016

♥34 - #01 Wspomnienia z... Trójmiasta.

Hej kochani!
Jeden z moich dwóch wakacyjnych wyjazdów niestety dobiegł już końca. Te cztery dni spędziłam bardzo przyjemnie, nie miałam najmniejszej ochoty wracać z powrotem do domu. Niestety trzeba jednak powrócić do codziennej rutyny.
W dzisiejszym poście chciałabym opisać i podsumować cały mój wyjazd, przedstawić miejsca które udało mi się odwiedzić i podzielić się z Wami moimi wrażeniami.
Podczas wycieczki udało mi się zwiedzić całe Trójmiasto - z osobna Gdańsk, Sopot i Gdynię, jednak większość czasu spędziłam Gdańsku, gdzie z resztą przez ten czas mieszkałam.

W Gdańsku jednym z najpiękniejszych miejsc jest Długi Targ, pełen ślicznych budynków i kolorowych kamienic. Byłam tam codziennie, więc udało mi się go zwiedzić w całości. Drugim miejscem wartym uwagi jest półwysep Westerplatte, który zwiedziłam, płynąc przy okazji statkiem.



Gdańskie zoo jest równie pięknym miejscem. Bardzo lubię ogrody zoologiczne, a ten szczególnie mi się spodobał. Jest bardzo ładny, pełen zieleni i ciekawych zwierząt. Moją uwagę najbardziej przykuły tam surykatki - małe, urocze zwierzątka, których było tam mnóstwo ;)


Pewnie większość z Was kojarzy Malbork - ogromny zamek krzyżacki. W rzeczywistości jest na prawdę wielki i jeżeli ktoś chciałby go dokładnie zwiedzić, musiałby spędzić tam co najmniej trzy godziny. Mnie, z powodu małej ilości czasu, udało się zobaczyć tylko niektóre zabytki. Niemniej jednak, uważam że jest to całkiem ciekawe miejsce.

 
Sopot okazał się być również bardzo ładnym miastem. Mimo, że nie spędziłam tam zbyt wiele czasu, bardzo miło je zapamiętam. Główną atrakcją było tam molo, które dotąd kojarzyłam jedynie z gry "Monopoly".


Jeżeli chodzi o Gdynię - mam co do niej mieszane uczucia. Niektóre miejsca były bardziej ładne, inne mniej. Mimo że nie była zła, chyba najmniej podobała mi się z całej trójki. Może jest to kwestia tego, że spędziłam tam najmniej czasu...

Ładna czy nieładna, ale to właśnie Gdynia wzbudza we mnie największy sentyment.
A dokładniej port lotniczy Gdynia - Kosakowo
A jeszcze dokładniej Open'er Festival 2016.
Najlepszą rzecz postanowiłam zostawić sobie na koniec wpisu ;P
To właśnie ten festiwal był główną przyczyną mojej wycieczki do trójmiasta. Inaczej pewnie bym się tam tak szybko nie pojawiła. Mniej więcej pół roku temu dowiedziałam się, że mój ulubiony zespół - Florence and the Machine zagra tam koncert. Dosłownie skakałam wtedy z radości i od tamtej pory zaczęłam odliczać dni do upragnionego koncertu. I tak odliczałam - 200 dni, 100, 50... aż w końcu nadszedł ten długo oczekiwany dzień. Od samego rana byłam tak podekscytowana, że nie mogłam usiedzieć w miejscu. Odliczanie dni zamieniło się w odliczanie godzin, minut, a następnie sekund. Punktualnie o 22:00 na scenie pojawiła się Florence wraz z zespołem. Oczywiście nie mogło u mnie zabraknąć łez szczęścia i wzruszenia.  W całym moim życiu płakałam ze szczęścia tylko dwa razy - na dwóch koncertach tego zespołu. To bezcenne uczucie, kiedy przez dłuższy czas podziwiasz i wielbisz jakąś osobę - a tu nagle widzisz ją na własne oczy z odległości z kilkudziesięciu metrów...
Nie mogę znaleźć słów aby opisać ten koncert, więc powiem, że był po prostu wspaniały.
Przez prawie dwie godziny skakałam, śpiewałam i słuchałam moich ulubionych piosenek, całkowicie tracąc poczucie czasu i kontakt z rzeczywistością.
Podczas koncertu nie zrobiłam żadnych zdjęć i nic nie nagrałam, wolałam cieszyć się tą niesamowitą chwilą. (oraz nie chciałam zasłaniać widoku innym ludziom, bo czyż nie jest to irytujące, kiedy jedyną rzeczą którą widzisz jest telefon jakiejś osoby?)
Wykorzystam więc zdjęcia z internetu :)






Oczywiście zgodnie z tradycją miałam na głowie wianek z kolorowych kwiatów i twarz wysmarowaną złotym brokatem ;)
Podsumowując - mimo kilku trudności takich jak wielka ulewa i burza, niska temperatura (przez co musiałam zrezygnować z założenia mojej zielonej sukienki, zostałam przy koszulce z zespołem i szarych rurkach i czarnych New Balance'ach, które później strasznie mi przemokły), uważam że był to jeden z najlepszych i najcudowniejszych dni w moim życiu. Był to mój drugi koncert Florence and the Machine, z czego jestem niesamowicie dumna i szczęśliwa, bo udało mi się spełnić moje największe marzenie dwukrotnie. Pamiątkami po tym wydarzeniu są mój wianek, glowstick, opaska koncertowa, którą ciągle mam jeszcze na ręce, oraz wspaniałe wspomnienia.
Bardzo cieszę się również, że przy okazji udało mi się odwiedzić piękne Trójmiasto, nie miałam pojęcia że jest to tak cudne miejsce :)
Te cztery dni szczególnie zapadną mi w pamięci i będę je świetnie wspominać. Mam również nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś odwiedzić to miejsce ponownie.
~Avellime


Post Ads (Documentation Required)

Author Info (Documentation Required)